Malować każdy może – Poradnik jak malować, część 2. (malowanie figurek)
Malować każdy może, trochę lepiej trochę gorzej.
Witam wszystkich w kolejnej części mojego skromnego poradnika. Jest to druga, obiecana część samouczka, „jak zacząć swoją przygodę z malowaniem figurek do gier planszowych”. W poprzedniej części KLIK, omawiałem rzeczy niezbędne do malowania oraz pochyliłem się nad samą „opłacalnością” tego hobby. W tej części, skupię się na ogólnym opisywaniu jak krok po kroku maluje się figurki. Chciałbym również podziękować wszystkim za miłe słowa i komentarze pod moim ostatnim wpisem. Nie ukrywam, że jestem polonistyczny analfabeta, dlatego z tego powodu jeszcze mi milej. Koniec bezproduktywnego ględzenia, czas malować.
Trolololol, a dokładniej Abomitroll z Zombicide jest głównym bohaterem dzisiejszego artykułu.
Przed malowaniem warto stworzyć plan działania. Każdy może mieć inny, mój na w/w trolla wygląda następująco:
1. Przygotowanie figurki
2. Podkład
3. Kolory bazowe
4. Washe
5. Światła i dry-brush
6. Detale
7. Podstawka
8. Wykończenie figurki
- Każde malowanie, dosłownie, KAŻDE, powinno zacząć się od dwóch często pomijanych czynności.
Po pierwsze, szlif i wygładzenie figurki. Nadlewki są rzeczą naturalną, a ich usunięcie to 5-10 min machania plikiem.
Osobiście rzadko kiedy to robię, a potem żałuję i pluję sobie w twarz. Tutaj możemy użyć pilnika lub noża modelarskiego (ewentualnie do tapet). Obojętnie.
Drugą bardzo ważną rzeczą, KTÓREJ NIE MOŻECIE pominąć, to mycie figurki. Tak, naszą figurkę nawet w 100% nową trzeba umyć. Nie chodzi tutaj o to, że troll śmierdzi itp itd, tylko o niezaprzeczalny fakt, że figurki „często-gęsto” mają na sobie pył odlewniczy, który niezmyty da o sobie znać…Mycie jest ultra proste, ultra szybkie, a szkoda zepsuć sobie już na starcie figurkę?
Nie będę pisać o tym, jak tłuszcz uniemożliwia podkładowi/farbom przylegnięcia do figurki, bo to jest chyba oczywiste. Nawet odrobina może poważnie zagrozić trwałości naszego dzieła.
Dlatego zapamiętajcie, TŁUSZCZ (Nie dotykamy ręką niepolakierowanych figurek!) to nasz wróg nr 1.
Rękawiczki obowiązkowe.
Przygotowanie standardowej figurki skończyło by się w tym miejscu, ale abomitroll nie jest standardowy. Wyjątkowo, postanowiłem jeszcze przed nakładaniem podkładu zrobić podstawkę naszego obiektu.
W tym celu odtłuściłem stos czaszek kupionych w sklepie modelarskim, ponadto przyniosłem sobie kropelkę, vikol, oraz piasek. Na początku za pomocą noża wyciąłem i wyszlifowałem miejsce po podpórce na nogę. Wyglądała ona fatalnie, stąd zdecydowałem się na ingerencję w podstawkę. Następnie przykleiłem za pomocą kropelki mój stos czaszek.
Teraz czas wziąć do ręki vikol. Za pomocą patyczka nakładamy na podstawkę miejsca, gdzie będzie „nierówna faktura”. Później posypujemy te obszary piaskiem i czekamy do wyschnięcia. Gdy całość będzie gotowa, za pomocą mocno rozcieńczonego vikolu (mieszamy vikol z wodą) pokrywamy naszą substancją, tworząc na piasku dodatkową warstwę kleju.
Po ponownym wyschnięciu za pomocą pędzla pozbywamy się ziarenek piasku, które nie zostały poprawnie przyklejone.
Teoretycznie najprostsze i najważniejsze zadanie.
Podkład umożliwi farbie „przyklejenie się” do obiektu, dlatego jest to element na którym nigdy nie oszczędzam. Podczas „sprejowania” możemy popełnić kilka błędów… Niestety.
Po pierwsze: podkład w sprayu nakładamy w pomieszczeniu bezwietrznym, w temperaturze około 20 stopni Celsjusza. Stąd taka restrykcja?
-wiatr zawsze niesie ze sobą jakieś pyłki i śmieci, które niezbyt ładnie wyglądają na naszym modelu
-nakładanie podkładu w bardzo niskiej lub wysokiej temperaturze może wpłynąć na strukturę naszego podkładu.
Dla przykładu, „psikanie” w zbyt wysokiej temperaturze, na np. otwartym słońcu w lato, może przyczynić się do zaschnięcia podkładu będącego jeszcze w fazie „lotu”. Efekt jest taki, że podkład bardzo słabo będzie trzymać się figurki.
Po drugie: staramy się nakładać podkład z odległości 20-30 cm. Zbyt mała odległość stworzy brzydkie zacieki”, a zbyt długa może spowodować wyschnięcie podkładu przed dotarciem do celu. Zawsze przed wycelowaniem w nasz obiekt, proponuję zrobić „kontrolny psik” na kartkę papieru lub karton.
Osobiście lakieruję w domu, tuż przy oknie, korzystając z kartonu i maseczki.
Gruba czy cienka warstwa podkładu? Preferuję cienką. Zbyt gruba warstwa lakieru może w przyszłości „odpaść”, to samo tyczy się farbek, dlatego lepiej mniej niż więcej. Figurka nie musi być „idealnie pokryta”. Podkład schnie od godziny do kilku. Najbezpieczniej figurki zostawić do dnia kolejnego.
3. Kolory bazowe.
Nasz troll powinien być pomalowany podkładem w kolorze błękitnym, ale niestety takowego nie posiadam.
Dlatego też, kolor bazowy nakładam ręcznie, za pomocą pędzla.
Farbę należy wcześniej przygotować do malowania.
W tym celu musimy odpowiednio ją rozcieńczyć wodą. Tutaj w zależności od użytych farb, są różne przeliczniki i „triki”. Ogólnie farba nie może być zbyt gęsta lub zbyt wodnista.
Przy pierwszym przypadku, „zapaćkamy” szczegóły figurki, przy drugim nie uzyskamy odpowiedniego krycia. I o ile zniszczonych szczegółów nie odratujemy bez chemicznej kąpieli, o tyle niedokładne krycie można bezproblemowo naprawić, stosując drugą warstwę farby.
Po skończeniu błękitnego trolla, skórę trupiaka (miejsca przy flakach) pokryłem cienką warstwą czerwono-pomarańczowej farby. Taki mix barw stworzył idealną, „zgniłą czerwień.” Na koniec domalowałem kolce, język i paznokcie.
Bazowe kolory nie były położone zbyt dokładnie, ponieważ przede mną i tak etap washowania, który bezproblemowo zamaskuje moje niedbalstwo.
4. Wash
Ta technika to nic innego jak malowanie zbyt rozcieńczoną farbą. W efekcie nasza substancja dostaje się we wszystkie możliwe zakamarki i je wypełnia. Nie bez powodu, etap ten przed niedoświadczonych adeptów modelarstwa jest nazywany „etapem ŁaŁ”.
Moje washe z firmy vallejo są bardzo słabe. Nie mniej jednak, rozcieńczyłem je z wodą i dwukrotnie dość dokładnie zamalowałem całą figurkę. Tuż po nałożeniu farby obiekt wygląda niesamowicie, ale jak tylko woda wyparuje to efekt ulegnie znaczącemu pogorszeniu.
Zombiaki są mroczne, dlatego całość potraktowałem jednym kolorem, zamiast różnymi barwami. Musimy być świadomi, że podczas washowania dobrze jest przetrzeć szmatką figurkę, aby pigment idealnie się rozprowadził. Najgorsze w tej technice jest to, że figurka będzie teraz długo schła, a my musimy cierpliwie odczekać godzinę, a może nawet więcej.
5. Światła i drybrush.
Teraz czas na najtrudniejszy etap, podczas którego musimy wykazać się wyobraźnią i umiejętnością mieszania barw.
Za pomocą pędzla do detali, powoli, cienką warstwą farby „rozjaśniamy” krawędzie. Początkowo kolorem bazowym, później domieszką błękitnej bazy i bieli. Po wyschnięciu farby, musimy uzyskać możliwie najłagodniejsze przejście tonalne, które uwydatni nam wszystkie „wystające” elementy figurki. Cieniowanie jest długie, nudne i trudne. Nie mogę Wam nic innego poradzić jak „ćwiczcie do upadłego”, tzn, do momentu kiedy Wam wyjdzie. Pamiętajcie tylko o zasadzie: „lepiej dać farby za mało, niż za dużo”.
Kiedy nasze highlighty wyschną, czas na przygotowanie się do dry-brusha.
Dry-brush to technika malowania suchym pędzlem. Co prawda istnieje jeszcze metoda trudniejsza, według mnie lepsza, mokrego-pędzla, ale dzisiaj nie o niej.
W tym celu, musimy wziąć płaski, twardy pędzel, umyć go i wysuszyć. Następnie moczymy go w farbie i pocieramy pędzlem o kartkę papieru, tak długo, aż ślady przez nas zostawiane będą ledwo widoczne. Tak przygotowanym pędzlem z farbą możemy zaczynać zabawę.
Łapiemy naszą figurkę i szybkimi ruchami przecieramy pędzlem o wystające płaszczyzny. W efekcie drobinki farby „zostaną” na wszystkich wypukłych krawędziach, nie naruszając koloru w zagłębieniach. Technika jest łatwa i skuteczna.
Podpowiem, że jeżeli elementy wystające, np. włosy figurki są ułożone w pionie, to dry-brusha wykonujemy ruchem prostopadłym, czyli w poziomie. Poniżej na przykładzie prawej ręki trolla możecie zobaczyć różnicę „przed i po” wykorzystaniu tej techniki.
..
Abomitrolla potraktowałem trzema albo czterema warstwami dry-brusha. Najpierw kolorem błękitnym, później jaśniejszym, później jeszcze jaśniejszym, kończąc na białym. Każda kolejna warstwa była na mniejszej powierzchni, dzięki temu uzyskałem bardzo ładne przejścia tonalne.
Ogólnie: Dry-Brush służy wyeksponowaniu krawędzi wystających, Wash służy malowaniu i uwydatnianiu zagłębień.
6. Czas na detale.
Za pomocą czerwonej oraz pomarańczowej farbki dodałem trochę detali, a mianowicie pokolorowałem flaki naszej figurki. Ponadto czerwoną farbą potraktowałem oczy, za pomocą metalizera i dry-brusha wykończyłem zbroje potwora. Skorzystałem z wielu technik, ale najczęściej było to cieniowanie oraz dry-brush które opisałem powyżej. Na tym etapie wymagana jest wyobraźnia oraz wyczucie i dobry smak. Tylko, albo i aż, tyle :).
7. Na koniec zawsze biorę się za malowanie podstawki. Nie ukrywam, że odwaliłem fuszerę z prostego powodu. Podstawki do figurek robię na samym końcu, kiedy pomaluję już inne, podobne figurki. Robię to z tego powodu, aby całokształt był dość spójny. Tym razem, na potrzeby poradnika, zrobiłem prowizoryczne malowanie podstawki…
Najpierw w ruch poszły kolory bazowe, brązy i beże. Dodatkowo czerwień na czaszki. Następnie za pomocą beżowego, a później białego dry-brusha, zrobiłem kilka plam i pociągnięć pędzlem.
8. Wykończenie figurki to nic innego jak lakierowanie i ewentualna korekta detali.
Najpierw lakier błyszczący, dwie warstwy, później cienka warstwa matowego. Pomiędzy kolejnymi warstwami w zależności od temperatury, warto odczekać 5-15 min.
Po lakierowaniu czas na ewentualnie klejenie trawy do podstawki, lub innych dekoracji, które nie mógłby być malowane. W tym przypadku jedyne co dorobiłem, to plamy krwi po walce. Aby uwydatnić efekt, czerwoną farbę pomieszałem z błyszczącym lakierem, a następnie w kilku warstwach naniosłem na figurkę.
Dlaczego taki dziwny trik? Ponieważ, mój abomitroll po lakierowaniu jest matowy, a ślady krwi na nim (tej czerwonej, świeżej krwi od bohaterów, a nie jego własnej) są krwisto-czerwone i się lśnią w świetle. Czyli po prostu stwarzają wrażenie mokrej, świeżej krwi!
Ogólnie malowanie zombiaków jest proste. Wszystkie wpadki, niedociągnięcia zawsze można „zamazać” krwią i powiedzieć, że tak miało być:) To chyba tyle, pamiętaj, aby po skończonej pracy umyć pędzle! Lakier schnie od kilku do kilkunastu godzin, w tym czasie lepiej nie dotykać figurki.
Najważniejsze zasady malowania:
-Bądź cierpliwy!
-Nie „zapaćkaj” figurki farbą! Lepiej położyć dwie warstwy koloru niż jedną zbyt grubą!
-Tłuszczu unikaj jak ognia!
-Kurz jest również Twoim wrogiem!
-Praktyka, praktyka, praktyka!
-Baw się przy tym dobrze!
ps. źle pomalowaną figurkę można uratować, ale o tym kiedy indziej!
Podsumowanie:
-czas spędzony na malowaniu: 2-3 godziny
-cena zużytych materiałów: 5-10 zł
-stopień skomplikowania: niski
-stopień zadowolenia z wykonanego malowania: dobry
Poniżej znajdziecie foty z kolejnych etapów malowania. Natomiast mam do Was prośbę. Jeżeli poradnik się podobał, zostawcie jakiś komentarz lub znak po sobie, jest to wtedy bardzo miłe i motywuje do dalszej pracy!